piątek, 8 stycznia 2016

Dlaczego postanowienia noworoczne nie mają sensu?

Tydzień temu zaczął się Nowy Rok, co za tym idzie na pewno większość z nas ma jakieś postanowienia noworoczne, a część (myślę, że spora) już je nawet zdążyła złamać. Zauważyłam to po swoim własnym życiu z ubiegłych lat, kiedy obiecywałam sobie wielkie zmiany, a nic z tego nie wychodziło. W końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu. I nie ma. Dlaczego? Tak już działamy, że kiedy planujemy coś dużego zrobić (np. "Od Nowego Roku nie jem słodyczy!") to wewnętrznie panikujemy, jesteśmy przystosowani do jakiegoś danego trybu funkcjonowania i naprawdę ciężko go tak z dnia na dzień zmienić. Efektem jest popsuty humor i rezygnacja z tych planów. Co więc zrobić, jeśli chcemy coś wprowadzić lub poprawić w swoim życiu? Przede wszystkim nie planować: od jutra, od poniedziałku, od Nowego Roku. Nie. Od teraz. A po drugie - kaizen. Jest to rodzaj filozofii japońskiej, która mówi o dążeniu do celu małymi kroczkami. Może się wydawać niektórym to głupie, ale w rzeczywistości jest to prosty sposób na łatwiejsze wprowadzanie zmian, osiąganie zamierzeń itp. Nie ma co truć definicjami z encyklopedii, więc wyjaśnię o co chodzi na praktycznym przykładzie. Najpopularniejsze chyba postanowienie noworoczne to aby schudnąć, więc weźmy to. Większość osób podchodzi do tego tak: "Muszę zrzucić parę kilogramów, do tej pory jadłam mnóstwo śmieciowego jedzenia i się nie ruszałam, od jutra zero słodyczy i codzienne ćwiczenia!" i jest naprawdę mała szansa na powodzenie, bo to zbyt wielka rewolucja dla nas, wszystko chcemy naszemu organizmowi zmienić, a on jest przyzwyczajony do innych nawyków. Nagle zostaje nam odebrana rzecz, która jest naszą codziennością i zastąpiona czymś zupełnie innym i nowym, nieznanym. W realizacji swoich celów najważniejsza jest motywacja, a w większości takich przypadków jest ona bardzo niska już po kilku dniach. Dlatego też podejdźmy do tego tak: "Od dziś zmniejszę ilość słodyczy, które jem i powoli zacznę wprowadzać ruch do swojego życia, mam nadzieję, że uda mi się schudnąć." To po prostu stopniowe wprowadzanie zmian, małe kroczki, którymi dojdziemy do tego samego celu. Jest to może trochę dłuższe i bardziej monotonne (przecież 1-go stycznia każdy jest niesamowicie zapalony do zmian! Niestety po ok. tygodniu to przechodzi...) ale dużo bardziej efektowne i ma zdecydowanie większą szansę na powodzenie. Nie rzucaj słodyczy nagle, stopniowo ograniczaj ich ilość, aż sam nie zauważysz, że już ich nie jesz. Nie zaczynaj ćwiczyć nagle, codziennie po godzinie, skończy się bólem i brakiem chęci do kontynuacji tego, zacznij od dwóch razy w tygodniu po 15 minut i zwiększaj stopniowo te ilości. Nie nastawiaj budzika nagle godzinę do tyłu, jeśli chcesz wcześniej wstawać, codziennie ustaw go 5 minut bliżej danej godziny. Tym oto sposobem zmiany zostaną do naszego życia wprowadzone, a my tego nie odczujemy w żaden nieprzyjemny sposób. To proste i naprawdę skuteczne, odkąd odkryłam kaizen, rzeczy, które ciężko mi było zrobić przyszły nagle bez problemu, wszystko wydało się łatwiejsze. Przecież o wiele łatwiej wejść na szczyt po drabinie, schodkami, niż próbować wdrapać się na niego jednym susem. Wiadomo, jest szansa, że i tak się uda, ale zdecydowanie mniejsza, to jasne. Tylko potrzebujemy cierpliwości i samozaparcia, bez tego nie osiągniemy nic.
Ogólnie Japonia to według mnie bardzo ciekawy kraj, ludzie tam funkcjonują zupełnie inaczej niż my, ich filozofia jest godna podziwu i naśladowania, a w szczególności rygorystyczne przestrzeganie jej oraz własnych i cudzych zasad. Całego naszego narodu nie zmienimy, ale możemy zmienić siebie, a to już bardzo wiele, a właściwie to jest najważniejsze, bo to od nas samych zaczyna się wszystko, co chcemy zrobić.
--------------------------------
Po ponad pół roku wróciłam. Wiele myśli ostatnio w głowie mi się kłębi, więc pomyślałam, że warto o nich tu pisać. Mam nadzieję, że ta notka komuś pomoże. :)